W zeszłą sobotę, 3 lutego 2018, po raz kolejny spotkaliśmy się większą grupą, opuszczając na jeden dzień nasze zagracone starymi komputerami piwnice, aby.. zwiedzić nieco większą, zagraconą starymi komputerami piwnicę. To była już druga ekspedycja członków naszej społeczności do Muzeum Historii Komputerów i Informatyki w Katowicach, tym razem w składzie: Aveo, redsPL, pfcode, Nemusa, WPMaster, Bonn333, rthdribl, JamesAlbino, szymekrak, BluRaf, TadeusTaD.

Zlot rozpoczęliśmy od taktycznej pielgrzymki do restauracji McDonald's na dworcu w Katowicach, która pomimo zaserwowania ubóstwianego przez prawie nas wszystkich pożywienia, posłużyła również jako łatwy do odnalezienia punkt orientacyjny - wszak dobrze wiadomo, że przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę.

Stosik ThinkPadów

Do lekcji muzealnej pozostały prawie 3 godziny, a nasze ThinkPady nie zostały jeszcze uruchomione! Oczywistym jest, że nawet najodważniejsi użytkownicy Starepro nie dadzą rady wytrzymać tak wiele czasu bez kontaktu z laptopem czy (o zgrozo!) bez gniazdek elektrycznych. Naszym kolejnym celem był bilard w Gravitacji, gdzie część z nas miała przywilej transportu słynnym administracyjnym Polo, a pozostali musieli przedostać się tam o własnych siłach, zażywając (niezbyt) świeżego powietrza oraz będąc oślepionym przez światło dzienne (należy zaznaczyć, iż jest to niecodzienne doświadczenie dla profesjonalnych użytkowników czatu IRC).

Libretto Rthdriblizera

Nasze wieloletnie doświadczenie, wyćwiczone umiejętności oraz doskonała znajomość zasad gry w stukanie kijami tych śmiesznych kulek niestety nie wystarczyły, aby skutecznie odciągnąć uwagę od radzieckiego, lampowego oscyloskopu Jamesa, czy też od przesłodkiego Libretto rthdriblizera. Po zjedzeniu zapiekanek i nuggetsów podpisaliśmy się piórem na ThinkPadzie X220 i udaliśmy się w dalszą podróż. I tym razem nie obeszło się bez lasu rąk na pytanie "Kto jedzie samochodem?". Piesza część grupy musiała się zadowolić melodią "Da Coconut Nut" dobiegającą z (prawie) audiofilskiego systemu car audio przez otwartą szybę w Polo, gdy się mijaliśmy.

Podpisy uczestników zlotu

Po dotarciu na miejsce rozpoczęła się lekcja muzealna, na której mogliśmy powtórzyć i ewentualnie uzupełnić naszą wiedzę o historii informatyki. Tuż po niej mieliśmy sporo czasu wolnego, gdzie można było grać na wszystkich włączonych eksponatach, począwszy od 8-bitowców, takich jak Atari XE, Commodore 64 czy ZX Spectrum, a także nieco potężniejszych maszynach, jak Amiga, czy Macintosh.

Pamięć taśmowa

O ile możliwość gry na praktycznie wszystkich sprawnych maszynach to ogromna zaleta tego muzeum, należy jednak wytknąć przesadne uwagi wolontariuszy, powtarzających w kółko "hurr durr proszę nie ruszać pokręteł monitorów durr", co uniemożliwiło zabawę trackerami do muzyki na Amigach, czy regulację zdecydowanie zbyt jasnych ekranów kineskopowych... Rozumiemy, że opiekunowie muzeum chcą zastać porządek po wizycie zwiedzających, ale dopóki nie jest to grupa kilkudziesięciu szóstoklasistów, naprawdę warto spróbować poprosić o przywrócenie komputerów do pierwotnego stanu po odejściu od stanowiska, szczególnie jeżeli zwiedzający są obeznani z retrocomputingiem i widać, że potrafią posługiwać się daną maszyną.

Pokrętła grozy

Niemałym zainteresowaniem cieszyły się również automaty do gier, ubóstwiane dwa egzemplarze ThinkPada 701 Butterfly z unikalną konstrukcją klawiatury, rozkładającej się przy otwarciu klapy matrycy, a także obserwacja uruchamianej w tym czasie pamięci taśmowej. Sporo uwagi dostała konsola, na której można było w dwie osoby zagrać w kultowego Ponga. Tylko raz udało się doprowadzić do perfekcyjnego układu paletek, gdzie piłeczka w nieskończoność się od nich odbijała.

Pong

Tutaj mamy rzadkie zdjęcie WPMastera z tytułowym prosiakiem:

Prosiak

Na koniec zrobiliśmy grupowe zdjęcie... naszych ThinkPadów. W kadrze znalazł się również wspomniany wcześniej radziecki oscyloskop oraz dwa muzealne egzemplarze ThinkPada 701 Butterfly.

Zdjęcie grupowe ThinkPadów

Po wyjściu z muzeum i kolejnej bitwie o miejsca w samochodzie, udaliśmy się do Galerii Katowickiej, gdzie zakończyliśmy nasz zlot burgerami, skrzydełkami z kurczaka oraz obowiązkowymi frytkami. Podczas spotkania nie ucierpiał żaden ThinkPad, ani żadna podłoga na którą mógł spaść, mleko się nie skończyło, a Polo nie wymagało tym razem puszki po Pepsi, by dojechać w rytmie eurobeatu do celu :)