Compaq to marka, a wcześniej producent świetnych, moim zdaniem, komputerów przenośnych. Była to jedna z najbardziej rozpoznawalnych firm sprzedających tego typu sprzęt w latach 90. Pierwszy komputer, który posiadałem na własność to Compaq Contura 400CX, a oprócz modelu, który zaraz opiszę, miałem do czynienia z Armadą m700, LTE 5280, a także z Compaq CQ58, który wyszedł już spod manufaktury HP i używam go od niedawna.

Armada 1570D (w całości)

Powyżej zamieściłem zdjęcie sprawnego w pełni notebooka. Ten, który posiadam obecnie, jest już na wyczerpaniu. Trafił do mnie całkowicie zalany, a po rozkręceniu, wysuszeniu wszystkich elementów elektronicznych, a następnie złożeniu spowrotem, udało się go odratować. Po pewnym czasie, spalił się łącznik matrycy z płytą główną, a sam ekran nadawał się do wyrzucenia. Niestety, uszkodzeniu uległa także inna część laptopa, o czym będę mówił w dalszej części.

!Aktualny stan notebooka

Bez matrycy wygląda to tragicznie. :) Jednak płyta główna oraz większość komponentów wewnątrz działa i nadaje się do przetestowania.

Aby mieć pojęcie, z czym tak naprawdę mamy do czynienia, warto zapoznać się z ogólną specyfikacją:

  • Procesor Intel Pentium MMX 200MHz
  • Pamięć 32MB (łącznie), maksymalnie 80MB
  • Dysk twardy 3250MB ATA 2.5 cala
  • Oryginalna matryca 12.1 cala, 800x600 SVGA
  • Karta graficzna Chips and Technologies B68554

Armada 1570D od środka

W prawym dolnym rogu kiedyś była karta dźwiękowa, jednak ze względu na obecność ciekawego układu wzmacniającego sygnał mikrofonu, poszła na części, by wesprzeć dawny projekt, ale to już inna bajka :)

Złącza notebooka.

Ze sprzętowych rzeczy ciekawostkę stanowi zasilanie laptopa. Ma on wbudowany zasilacz, więc nie trzeba się trudzić noszeniem osobnej kostki prostownika, a jedynie kabel 230V. Jest to oczywiście wygodne, jeżeli ktoś posiada różne notebooki, a do każdego inną ładowarkę, jednak komfort nie zawsze idzie w parze z bezpieczeństwem, gdyż takie napięcie bez odpowiedniej izolacji może wyrządzić niemałe szkody.

Ekran tuż po starcie

Na zdjęciu powyżej widać to, co jest "najciekawsze" w mojej Armadzie. Jest to dosyć interesujące uszkodzenie, gdyż najprawdopodobniej uległa uszkodzeniu pamięć graficzna. Tryb tekstowy ma zupełnie zmienioną tablicę ASCII, przez co jest zupełnie nieczytelny.

Zresetowana pamięć CMOS.

Aby zbootować komputer, musiałem przypomnieć sobie, który klawisz akceptuje zmiany w BIOS. Według (nieczytelnej) informacji, notebook ma zresetowany zegar, "uszkodzony" kontroler dyskietek - w rzeczywistości napęd jest zwyczajnie wyjęty, a także wymieniony dysk twardy. F1 zachowuje zmiany i restartuje sprzęt, po czym bootuje normalnie, a F2 odrzuca parametry, a następnie narzeka, że nie ma z czego wystartować. ;)

Uruchamianie Windows NT4

Na pierwszy ogień, po ponad roku nieaktywności, uruchamiam Windows NT 4.0 Workstation. System oparty na "nowym" kernelu Microsoftu zachowuje się na Armadzie bardzo stabilnie.

Logowanie do Windows NT4.

Odblokowanie ekranu logowania, czyli coś cechującego biznesowe/serwerowe odmiany systemu operacyjnego z Redmond. Na ekranie widoczne są czerwone, pionowe paski - wspomniany wcześniej defekt, tym razem w trybie graficznym.

Windows NT4 - pulpit

Na dysku znajdują się między innymi: FileZilla, Opera, Notepad++, firewall, a także serwer Lighttpd, który mianował maszynę domowym serwerem. Po ustawieniu DMZ i statycznego IP, można było dostać się do komputera spoza domowej sieci. Co lepsze, bateria, która trzymała kiedyś ponad 2h oraz brak ekranu wydłużający czas pracy na akumulatorze sprawiały, że można było utrzymać wysoki uptime.

Parametry komputera.

Denerwujące paski wyświetlały się zawsze, na każdym systemie Windows. Być może ma to związek z Microsoftowym sposobem buforowania obrazu GUI? Tym bardziej jest to dziwne, że nawet przez protokół VNC są one przesyłane!

Tego nie mogło zabraknąć :)

Defekt udało się pokonać tylko raz, podczas działania systemu MenuetOS (http://www.menuetos.net/). Nie rozumiem, dlaczego wtedy udało się sprawić, by obraz był czysty.

Windows 95 - pulpit w trybie awaryjnym.

Na drugiej partycji znajduje się instalacja Windows 95 - systemu mniej stabilnego, ale posiadającego większą bazę programów niż NT4. Bezproblemowo działały między innymi: Winamp, Internet Explorer 5.0, klient sieci Torrent, a także kilka kultowych gier takich jak Kapitan Pazur, czy The Sims. Ten ostatni tytuł nie chodził najpłynniej, ale nadal był grywalny.

Na koniec efekt małego eksperymentu. Po odchudzeniu Windows XP nLite'em oraz po paru przeróbkach, wgrałem go na Armadę. Pamiętaj, to tylko 32MB pamięci RAM! Windows XP normalnie potrzebuje minimum 64MB.

Paweł Firlej.